Rysianka – relacja z wycieczki Koła PTT w Oświęcimiu – 12.07.2020

Na zboczach Rysianki

Bieżący rok jest ciągle nieprzewidywalny. Najpierw koronawirus zmusił nas do zawieszenia aktywności górskiej, a teraz pogoda, już nie po raz pierwszy przyczyniła się do przełożenia terminu wycieczki. Z jednodniowym poślizgiem w niedzielny poranek wyruszyliśmy w zaplanowaną trasę. Korzystając z mnogości szlaków z Żabnicy w kierunku naszego celu, czyli Rysianki, podzieliliśmy się na podgrupy, idące, w zależności od indywidualnych możliwości i chęci, różnymi wariantami. Trójka panów wybrała wariant najdłuższy z Małej Żabnicy przez Abrahamów i Romankę. Ja z żoną poszliśmy nieco krótszą drogą z Żabnicy Skałki przez Słowiankę i Romankę, gdzie zaczekaliśmy na goniącą nas trójkę, aby pozostałą część trasy iść już razem. Trzecia pięcioosobowa podgrupa wybrała najkrótszą trasę z Żabnicy Skałki przez Słowiankę wprost (czerwonym szlakiem) na Rysiankę, a następnie powrót (szlakiem zielonym) do Żabnicy Skałki.

Warto było poczekać ten jeden dzień. Po sobotnich, obfitych opadach pozostało wprawdzie sporo błota, ale za to dzięki dobrej przejrzystości powietrza mogliśmy cieszyć oczy rozległymi widokami na najbliższe szczyty oraz sąsiednie pasma Beskidów i Małą Fatrę. Tylko nasze ukochane Tatry pozostawały skryte za chmurami.

Trasę, którą przeszedłem można określić jako urozmaiconą. Najpierw wygodna ścieżka wzdłuż płynącego wartkim nurtem Suchego Potoku, później dość strome podejście do stacji turystycznej Słowianka. Następnie teren wypłaszcza się i co krok otwierają się szersze widoki w stronę Abrahamowa, który tym razem ominąłem oraz w stronę piętrzących się na wysokość ~400 m północno-zachodnich zboczy Romanki, najwyższego punktu wycieczki.

Widok z podejścia na Romankę

Ścieżka staje się miejscami stroma, a tego dnia również śliska. Nie brakuje też miejsc widokowych. W końcowej części podejścia wkracza do rezerwatu przyrody Romanka i prowadzi zakosami przez wyjątkowo strome zbocze, porośnięte lasem z gęstym poszyciem.

Na szczycie Romanki zatrzymujemy się na dłużej. Zejście na Przełęcz i Halę Pawlusią oraz podejście na Rysiankę to dla nas, podobnie jak dla większości turystów, znane miejsca, jednak góry prawie za każdym razem potrafią pokazać się z nieco innej strony. Tego dnia przepływające po niebie chmury, przysłaniając i odsłaniając słońce, kreowały spektakl plam świetlnych na zboczach pobliskich szczytów.

Schronisko na Hali Rysianka to miejsce docelowe, które osiągnęli wszyscy i punkt będący w przybliżeniu połową trasy. Jak zwykle spotyka się tu sporo turystów pieszych i osób przemierzających szlaki na rowerach górskich.

Hala Boracza

Odcinek przez Halę Lipowską i Redykalny Wierch na Halę Boraczą to w większości odsłonięty teren z widokami na stronę południową – pasmo graniczne i Słowację. Przy schronisku na Hali Boraczej gromadzi się jeszcze więcej osób niż na Hali Rysianka, a na zamówiony posiłek trzeba długo oczekiwać. Na szlaku ruch raczej umiarkowany, więc można cieszyć się z przebywania na łonie natury w gronie przyjaciół.

Ostatnia część trasy, od Hali Boraczej przez Prusów do Małej Żabnicy to, pomimo że większość beskidzkich szlaków mam schodzoną, odcinek na którym byłem po raz pierwszy i który bez wahania mogę polecić każdemu, szczególnie przy dobrej pogodzie. Oświetlone popołudniowym słońcem szczyty Beskidu Śląskiego ze Skrzycznem i Barania Górą, Kotlina Żywiecka z połyskującym w promieniach jeziorem, Beskid Mały z widoczną trasą narciarską na górze Żar i rozświetlone obłoki na niebie, to uczta dla oczu i raj dla poszukujących ciekawych ujęć fotograficznych. Aż żal, że trzeba zejść w dolinę i wracać do domu, do codzienności.

Jacek