Relacja z wyjazdu sylwestrowego do Gliczarowa Górnego, 30 XII 2014 – 3 I 2015.

Prawdę mówiąc, zaczęło się skromnie. Jedno z nas wymyśliło a drugie skontaktowało się przez Basię Morawską z ks. Szczepanem Gackiem z parafii Narodzenia NMP w Gliczarowie. Ksiądz na wizytę się zgodził, choć obraz tego wyjazdu wykuwał się stopniowo. Zamieściliśmy ogłoszenie, pozgłaszało się nawet sporo (w szczytowym okresie ponad 25) osób aby w końcu – przetrzebiona przez choroby i sprawy losowe – grupa stopniała do 18 osób.

Pozostało pod koniec roku wysłać komunikat przedwyjazdowy z prognozą pogody. Opiewała ona na 2 dni ciepłe, 2 zimne i 1 z intensywnym opadem śniegu (miała to być sobota ale ostatecznie większy opad nastąpił dzień później – tak to z prognozami bywa). Jadąc w sylwestrowy wieczór do Oświęcimia a potem przez Nowy Targ do miejsca docelowego (Gliczarowa) czuliśmy trzaskający mróz. Jednak przed 0:00 zelżał on z porannego -18 do „spokojnego“ -8C. Na miejscu zastaliśmy rodzinę Kozyrów i Antoniego Dawidowicza którzy przebywali tam od 30 grudnia.

Nie było Michała, wobec czego zagaiła Basia wręczając Księdzu nowy „Pamiętnik“. Może faktycznie zabrakło kilku słów wprowadzenia choć program nocy sylwestrowej był w zasadzie znany: gulasz, oglądanie z wieży kościoła sztucznych ogni, o 0:15 Pasterka ze ślubem młodej pary z grupy przebywającej u Księdza, posiada w głęboką noc (potem okazało się, że do 4 rano) a na drugi dzień wspólny spacer na Wiktorówki (jak pamiętamy, równo rok wcześniej odbyliśmy go o północy 2013/2014) i Gęsią Szyję. Po tym wydarzeniu część uczestników spakowała się i zjechała na niziny.

Pozostał Antoni i osoby z reaktywowanego właśnie Koła Oświęcim. Mróz zelżał, zrobiło się nawet momentami silnie plusowo. 2 I zaczął wiać halny a nocą z 2 na 3 stycznia znowu się ochłodziło i spadł śnieg. Przy czym to, że wcześniej było mokro, spowodowało, że w sobotę przy chodzeniu po Ścieżce pod Reglami było nadzwyczaj ślisko. Jeszcze w piątek (dla niektórych urlopowy) zdołaliśmy dojść przez Dolinę Suchej Wody do Murowańca. Większość doszła nad Czarny Staw Gąsienicowy a Jacek Dindorf z synami Radkiem i Bartkiem (wyposażeni w czekany i raki) zdobyli w tej zimowej scenerii szczyt Kościelca. Mi pozostała herbata i szarlotka w schronisku połączona z oczekiwaniem na powrót grupy znad Czarnego Stawu.

2 i 3 stycznia poza wycieczkowaniem i czekaniem na włączenie ogrzewania w pokojach wieczorami siedzieliśmy z Księdzem Szczepanem który nakreślił nam obraz pracy księdza, honorowego ratownika górskiego TOPR i krótkofalarza w jednej osobie. Osobiście byłem tą opowieścią pokrzepiony a i innym utkwiła ona w sercu i pamięci. Niespiesznie przygotowywaliśmy posiłki, dojedliśmy też powitalny gulasz, odwiedziliśmy bliskich (rodzinę, przyjaciół) i pomału, szczęśliwie, bez korków i niebezpieczeństw, ruszyliśmy w sobotę wieczorem w drogę powrotną do Oświęcimia a potem do Żywca.

Wyjazd uważam za udany choć kilka elementów można było dopracować (o tym może więcej w relacji Gosi Dindorf). Jesteśmy natomiast niezmiennie wdzięczni Księdzu Szczepanowi za gościnę w tak wspaniałym miejscu – dobre 200 m wyżej niż w Zakopanem, z widokiem na Wielką Krokiew, Gubałówkę i nieodległe Gorce. Noce rozświetlał zbliżający się do pełni Księżyc oraz łuny świateł wyciągów w pobliskiej Białce Tatrzańskiej. Także widok na południowy zachód, w kierunku szosy na Poronin, silnie pobudzał wyobraźnię. Z kolei z doznań słuchowych warto odnotować muzykowanie Asi „Skrzypasi“ i Radka Partyki z zespołu Zielony Szlak (m.in. ich repertuarowych piosenek) w Nowy Rok jak również wspólne kolędowanie przy akompaniamencie gitary Gosi 2 stycznia.

Wielu wrażeń duchowych i estetycznych na kolejnych wycieczkach już w 2015 roku życzy wszystkim

Doktorek