W Pieninach właściwych – relacja z wycieczki Koła Oświęcim – 10.09.2017

Na starcie w Sromowcach Niżnych

Sączy się wąskimi strużkami wysoko ze zboczy Wołowca i Rakonia, spływa kroplami deszczu gdzieś spod Pyszniańskiej Przełęczy i strumykami Doliny Gąsienicowej. Potężnieje w tatrzańskich potokach, by wreszcie przybrać postać rzeki. Dunajec. W jeden z pogodnych dni powoli kończącego się lata, pojawił się na początku naszej wędrówki po Pieninach.

Dotarliśmy samochodami do Sromowiec Niżnych. Nasza grupa podzieliła się na trzy zespoły. Jedni podążyli na słowacką stronę, aby dodatkowo poznać pienińskie szlaki sąsiadów zza miedzy (albo raczej zza Dunajca). Inni skierowali się w stronę Góry Zamkowej, gdzie znajdują się szczątkowe już ślady średniowiecznej, niezdobytej twierdzy, będącej niegdyś schronieniem św. Kingi (nomen omen nawet ruiny okazały się trudne do zdobycia, ponieważ zamknięto je z powodu zawalenia się stropu). Trzon grupy udał się natomiast na pieniński szlak wodny, który od Sromowiec Niżnych tworzy podziwiany masowo od prawie dwóch wieków przełom rzeczny.

Spływ Dunajcem

O czym myślą pienińscy flisacy, rozpoczynając spływ Dunajcem? Chyba o kobietach, bo wskazując na Trzy Korony mówią o nich: Wysoka Kaśka, Gruba Baśka i Kudłata Maryśka.
Płynąc Dunajcem uważny obserwator zauważy, że dzisiejsze Pieniny są nieco inne niż te, które zobaczyć można na XIX-wiecznych rysunkach Józefa Szalaya, wielkiego miłośnika Pienin, któremu Szczawnica zawdzięczała swój rozkwit. Coraz mocniej zarośnięte lasem, co być może jest rezultatem objęcia ochroną przyrody przez ustanowienie parku narodowego po obu stronach granicy, jeszcze wcześniej, niż tego dokonano w polskich Tatrach.
Dowiezieni bezpiecznie do przystani w Szczawnicy (dzisiejsze tratwy są bardziej stabilne niż dawniejsze „dłubanki”), rozpoczęliśmy wędrówkę najbardziej popularnym szlakiem Pienin właściwych przez Sokolicę i Czertez do przełęczy Szopka. Bez strat w ludziach  udało się pokonać Sokolą Perć, będącą miniaturką wysokogórskich szlaków (tylko scenografia inna, bo w otoczeniu buczyny, jodeł i sosenek).

Gniazdo Tatr ze szczytu Trzech Koron

Podążając górskimi ścieżkami, cały czas byliśmy ścigani przez szybkonogi zespół, przemierzający Pieniny po obu stronach granicy. Dopadli nas na Trzech Koronach. Spotkanie trójstronne (naszych trzech grupek) na szczycie (982 m n.p.m.) odbyło się w miłej atmosferze i było ukoronowaniem dnia (przed wiekami na Okrąglicę wchodzili tylko najwięksi śmiałkowie). Żal było, jak zwykle, zejść ze szczytu szczególnie, gdy wokół, oprócz pienińskich kopek falowały Beskidy i Gorce oraz Tatry w smugach słonecznych refleksów.
Przez Wąwóz Szopczański zeszliśmy do schroniska Trzy Korony, aby przy posiłku podziwiać jeszcze piętrzące się w górze wapienne turnie. Bo Pieniny są piękne i z góry i z dołu.
Chętnie wracamy do tych miejsc, z którymi wiążą nas miłe wspomnienia, choć czasem boimy się, że nie będą takie same. Niech góry takim miejscem pozostaną.

M.D.