Veľká lúka – Koło Oświęcim w Małej Fatrze – 4.05.2019

Nasza grupka na grzbiecie Širavym

Na czwarty dzień majówki prognozy nie były dobre. Spodziewaliśmy się zimna i deszczu, tymczasem gdy zawitaliśmy w Lopušnej dolinie na skraju słowackiego miasta Martin u podnóża tzw. Małej Fatry Luczańskiej, niespodziewanie dla nas samych pojawiło się słońce. Obierając kierunek na Minčol ruszyliśmy najpierw urokliwym, żółtym szlakiem, słuchając śpiewu ptaków i podziwiając budzący się do życia wiosenny las, przepleciony strumieniami, spływającymi ze zboczy.

Od Sedla za Hradišťom wybraliśmy trasę nieoznakowaną, wiodącą szeroką, szutrową drogą, na której słońce podkreślało soczystą zieleń młodych liści bukowych, a patrząc na boki można było zauważyć, jak strome są fatrzańskie zbocza.

Droga doprowadziła nas do szlaku niebieskiego, na którym zachwyciliśmy się pierwszymi widokami na Mały i Wielki Krywań. Nieco poniżej Sedla Okopy zaczęły nam już towarzyszyć rozległe przestrzenie, które skumulowały się na szczycie Minčola (1364 m n.p.m.) i skłoniły do dłuższej ich celebracji przy własnym „conieco”.

Na szczycie Minčola

Żeby z Minčola dotrzeć na szczyt Križavy (1451 m n.p.m.) i Veľkej Luki (1476 m n.p.m.) trzeba najpierw obniżyć się na Sedlo Prašivé, skąd wędruje się w górę na rozległy, odkryty grzbiet zwany Širavy. Na początku maja panuje tu wczesna wiosna, więc wśród suchej trawy wyróżniały się krokusy, a uważni dostrzegli nawet maleńki urdzik karpacki – endemit Karpat Zachodnich.

Łagodnie wznoszącym się grzbietem powędrowaliśmy następnie na charakterystyczny wierzchołek Križavy, zwieńczony wysokim masztem nadajnika radiowo – telewizyjnego. Aby do niego dotrzeć trzeba w niektórych miejscach przedzierać się przez gąszcz kosodrzewiny, ponieważ ścieżka jest nią mocno zarośnięta, a po deszczu tworzą się głębokie kałuże, w dodatku szlak prowadzi wzdłuż wątpliwej urody ogrodzenia, żywcem kojarzącego się z murem berlińskim. Próby jego sforsowania okazały się zbędne, bo brama w sąsiedztwie nadajnika jest otwarta. Po minięciu muru ukazała się Wielka Łąka. Po 10 minutach byliśmy już na szerokim wierzchołku Veľkej Luki, rozglądając się na cztery strony świata.

Schronisko na Martinskich holach

Ze szczytu skierowaliśmy się pokrytą mocno zniszczonym asfaltem drogą do kompleksu zabudowań noclegowych i gastronomicznych dla narciarzy, wśród których znajduje się schronisko na Martinskich holach. gdzie skusiliśmy się na ciepły posiłek (schroniskowe menu jest dość skromne). Dalsze zejście było dość monotonne, lecz niezwykle nasycone barwami: intensywnej zieleni lasu, niebieskosinych wzniesień Małej i Wielkiej Fatry, żółtych połaci rzepaku w dolinie. Kolorowo jak w bajce :)! Szlak prowadził nas najpierw asfaltem, aby Pod Kalužnou wejść na wijącą się wśród lasu ścieżkę, którą turyści nieco „wyprostowali” wydeptując skróty. Aby zamknąć pętlę i wrócić do samochodu pokonaliśmy na koniec kilka kilometrów ścieżki rowerowej, podziwiając jeszcze górski krajobraz.

Ominęły nas wprawdzie emocje, związane z przejściem ferraty na zboczach Veľkej Luki, która o tej porze roku jest zamknięta dla turystów, nie było także „skalistych” doznań, których można doświadczyć w krywańskiej części Małej Fatry, ale była moc barwnych obrazów, spokój górskiej ścieżki, głęboki oddech, swoboda i dobre myśli. I tylko żal, że piękne chwile trwają tak krótko.

M.D.