Małołączniak, Kopa Kondracka, Giewont – relacja z wycieczki Koła PTT Oświęcim – 05.09.2021

Nasza grupa na Małołączniaku

Budzik nie ma litości i dzwoni przed czwartą rano, chociaż jest niedziela. Na miejscu zbiórki o 4:30 stawia się siedem osób. Bez przeszkód docieramy na granicę między Kościeliskiem a Zakopanem u wylotu Doliny Małej Łąki – najmniejszej walnej doliny Tatr. Ruszamy żwawo, bo jest dość chłodno. Do Przysłopu Miętusiego wędrujemy sami, na dalszej części trasy przeplatamy się już z innymi turystami. Niebieski szlak z Przysłopu prowadzi nas trawersem zalesionego zbocza Skoruśniaka. Potem ścieżka zaczyna się wznosić, a pomiędzy drzewami odsłaniają się objęte ochroną ścisłą piękne i potężne, wapienne urwiska, otaczające kocioł lodowcowy Wielkiej Świstówki.

W Kobylarzowym Żlebie

Nieustannie w górę, szlak wiedzie nas do Kobylarzowego Żlebu. Przemykamy przez niego zapewne wolniej niż kozica, która przyglądała się nam wcześniej z Litworowego Grzbietu. Powoli otulają nas chmury, zalegające na Czerwonym Grzbiecie. Mleczna panorama. Na szczycie Małołączniaka (2096 m n.p.m.) cierpliwie czekamy, żeby zobaczyć niebo. I stało się. Radość i zachwyt potężnieją. Ze szczytu schodzimy, gdy robi się nam chłodniej, wiedząc, że nie będzie tylko z górki. Obniżamy się o 170 m, żeby znów stanąć o 80 m wyżej, na Kopie Kondrackiej. Murawa na krystalicznym podłożu delikatnie rudzieje w słońcu, dając znak, że niedługo koniec lata. Niezwykle pięknie prezentują się także wapienne skały Giewontu. Większość grupy po zejściu na Kondracką Przełęcz podąża na jego szczyt, korzystając z nieco niższej niż w sezonie wakacyjnym frekwencji.

Na Wyżniej Kondrackiej Przełęczy

Po emocjach związanych ze zdobyciem symbolu Zakopanego odpoczywamy na Wyżniej Kondrackiej Przełęczy, z której kopuła szczytowa Giewontu robi największe wrażenie. Z przełęczy schodzimy urokliwą, zamkniętą w sezonie zimowym ścieżką wzdłuż ścian Małego Giewontu, z widokiem na skaliste otoczenie górnego piętra Doliny Małej Łąki. Niżej, niedaleko Przełęczy w Grzybowcu podziwiamy malownicze Jatki – reglowe turnie niedostępne obecnie nawet dla taterników. W końcu schodzimy na skraj Wielkiej Polany Małołąckiej, podziwiając jej niezwykłej urody otoczenie. Wraz z szumem Małołąckiego Potoku domykamy pętlę wokół najmniejszej walnej doliny tatrzańskiej.

W drodze powrotnej do Oświęcimia, długiej z powodu korków, daje się odczuć fizyczne zmęczenie całym dniem. Jest też satysfakcja z przebytej drogi, a w ustach smak oscypków, zakupionych w witowskiej bacówce.

M.D.