Majówka w Bieszczadach – 29 kwietnia – 3 maja 2022

Część naszej grupy w bazie noclegowej

Majówkę czas zacząć! Czym prędzej kończymy pracę i ruszamy w Bieszczady. Docieramy na miejsce z różnych stron, każdy o innej porze. Ci ostatni mają okazję spotkać po drodze… żubra! Opowiadają trochę przerażeni, a my im zazdrościmy takiego powitania.

Lokum wymarzone! Z dala od ludzkich osiedli i od popularnych miejscowości, gdzie więcej pensjonatów i głośnych knajp, niż spokoju i ciszy po jaką jedziemy tak daleko. Mieszkamy w Sękowcu w dolinie Sanu, w Domku Myśliwskim. Widok na Połoninę Wetlińską wita nas każdego poranka, nieco inny niż ten, do którego wielu z nas przywykło, ponieważ od północy. Również z tej strony Połonina jest piękna, a o tej porze roku właściwie codziennie inna, bo śniegu coraz mniej.

Choć jest nas całkiem sporo – 20 osób i dwa psy – to tak jak było  zaplanowane, każdy może wybrać coś dla siebie. Część poświęca cały czas na zwiedzanie najbliższej okolicy, głównie ze względu na zakaz wejścia do Parku Narodowego wraz z czworonogiem. Każdego dnia spotykamy się przy ognisku lub kominku, śpiewając, wspominając dawne czasy, komentując czas obecny i planując przyszłość tą bliższą i dalszą.

Śnieżyca wiosenna

Niektórzy są w Bieszczadach po raz pierwszy o tej porze roku. Zachwycają się bardziej wiosennymi kwiatami, niż samym wędrowaniem. Można się zdziwić, że nie ma tu wcale krokusów. Są za to białe, dobrze wszystkim znane, śnieżyczki (przebiśniegi) oraz niebieskie, cudnej urody, cebulice dwulistne. Nieco niżej pojawiają się żółte pierwiosnki, no i oczywiście kaczeńce! (no niech będzie, że to knieć górska). W lesie, u stóp Szerokiego Wierchu, trafiamy na ogromne kobierce białych, wysokich na około 30 cm, kwiatów. To śnieżyca wiosenna! Pięknie prezentują się też niskie krzaki wawrzynka wilczełyko, rozrzucone, jakby niedbale, i w lesie, i na połoninach, pokryte teraz ciemnoróżowymi, maleńkimi kwiatami.

Tarnica od strony Krzemienia

W pierwszy dzień „klasyka”: idziemy z Wołosatego przez Bukową Przełęcz, Rozsypaniec, Halicz, Przełęcz Goprowską, Tarnicę i Szeroki Wierch do Ustrzyk Górnych. Następnie powrót do Sękowca i wieczór przy ognisku. Kolejny dzień – niedziela, więc większość z nas zaczyna od mszy świętej w Chmielu, w dawnej cerkwi. Po powrocie do domku, czym prędzej ruszamy w góry. Tym razem możemy wziąć psa, ponieważ idziemy na Dwernik Kamień ścieżkami edukacyjnymi. Wracamy przez Zatwarnicę, odwiedzając po drodze wodospad Szum na Hylatym.

Niedzielny wieczór przy ognisku na pewno każdy zapamięta. Bowiem w pewnym momencie, całkiem blisko nas, odzywają się wilki, dając znać wyciem o swojej w Bieszczadach obecności.

W okolicy Przełęczy Orłowicza

W kolejny dzień wyruszamy  na Połoninę Wetlińską, tym razem z Zatwarnicy przez przełęcz Orłowicza (cześć grupy zdobyła jeszcze Smerek). Niestety Chatka Puchatka zamknięta, a nawet ogrodzona płotem, ponieważ trwa remont. Z informacji jakie posiadamy, to praktycznie budowa od nowa. Schodzimy do Brzegów Górnych, a stamtąd wracamy busem do Sękowca. Wieczorem, po pięknym zachodzie słońca, oczywiście znowu spotykamy się przy ognisku. Tym razem bez wilków, ale za to pod niebem pełnym gwiazd.

Ostatni dzień, 3 maja, jest już tylko dla wytrwałych. Bez szlaku wędrujemy wzdłuż Sanu do Rezerwatu Hulskie a następnie grzbietem i zboczami Otrytu.

Tak szybko mija czas. Szczęśliwi i wypoczęci będziemy wracać do codziennych obowiązków.

Niestety nie da się zapomnieć, że tuż za granicą, kilkadziesiąt kilometrów stąd, trwa straszliwa wojna. Ile już ludzkich tragedii teraz i w przeszłości widziały te piękne, ciągnące się aż po horyzont, góry? Może, podobnie jak ja, zadają sobie pytanie : „Dlaczego dzieje ludzkości to dzieje wojen?” Idę powoli i… modlę się o pokój.

Może prawdziwe Bieszczadzkie Anioły…

Adam