Krawców Wierch, Rysianka – relacja z wycieczki Koła PTT w Oświęcimiu – 29.05.2021

Część grupy przy bacówce na Krawcowym Wierchu

W niezbyt ciepły jak na koniec maja dzień, kilka samochodów z Oświęcimia, Żywca i Krakowa dotarło na parking w Złatnej w Beskidzie Żywieckim. Rozpoczynając wędrówkę nie mieliśmy złudzeń, że peleryny i parasole pozostaną w plecaku. A jednak pogoda okazała się łaskawsza niż prognozy.

Wśród wiosennej zieleni podążyliśmy najpierw doliną wzdłuż urokliwie spływającego kaskadami potoku Straceniec, aby następnie zacząć wznosić się na niewybitny szczyt o takiej samej nazwie, znajdujący się w grzbiecie Krawcowego Wierchu. Już po półtorej godzinie od wymarszu stanęliśmy na skraju Hali Krawcula, aby nasycić wzrok beskidzkim krajobrazem oraz spojrzeć w stronę szczytów Małej Fatry.

W bacówce na Krawcowym Wierchu zaaplikowaliśmy sobie energetyczny zastrzyk kalorii. Chociaż główny cel wycieczki został osiągnięty dość szybko, to stanowił tylko preludium do wyżej położonych górskich celów. Nastrojeni optymistycznie przez korzystną nadal aurę, ruszyliśmy ochoczo wzdłuż granicy polsko – słowackiej w kierunku Trzech Kopców.

Nadciąga deszcz

W okolicy Grubej Buczyny (1132 m n.p.m.) zaświeciło słońce, podkreślając soczystą zieleń młodych liści. Jednak wraz z utratą wysokości wszelkie znaki na niebie zaczęły sygnalizować zmianę pogody. Deszcz dopadł nas na przełęczy Bory Orawskie. Wody z nieba wystarczyło jednak tylko na niespełna godzinę. Kiedy zameldowaliśmy się na Trzech Kopcach znów było słonecznie. W tym miejscu dogonili nas jeszcze dwaj uczestnicy wycieczki, którzy wystartowali ze Złatnej z dwugodzinnym opóźnieniem.

Od Trzech Kopców do Hali Rysianka ruch na trasie się zwiększył. Szlak poprowadził nas łagodnie, ale błotniście wzdłuż rezerwatu „Pod Rysianką” i wyprowadził na rozległą halę z przepiękną panoramą, urozmaiconą grą światła i cienia. Kto zmarznął, ten mógł zagrzać się w cieple schroniskowej kuchni i posilić się jej specjałami.

Na Hali Redykalnej

Schronisko na Hali Rysianka (1290 m n.p.m.) stanowiło najwyższy punkt na naszej trasie. Stamtąd skierowaliśmy się na Halę Lipowską. Tutaj nasze drogi się rozeszły. Połowa grupy podążyła przez Las Złatnice do Złatnej Huty, podziwiając w drodze masyw Pilska, zaś pozostali wędrując widokowym szlakiem hal: Bieguńskiej, Motykowej i Redykalnej zeszli do naszych pojazdów, pozostawionych w Złatnej. Spotkaliśmy się znów wszyscy przy ruinach pieca hutniczego, będącego pozostałością po XIX – wiecznej hucie szkła, świadczącej o niegdysiejszym, przemysłowym wykorzystaniu dóbr przyrody Beskidu Żywieckiego.

Mnie jednak przypadła do gustu Złatna wolna od przemysłu, za to spokojna i z czystym powietrzem. Rada tylko dla kierowców – uważajcie w niej na okrutne dziury w asfalcie!

M.D.