Dolomity – wyprawa górska Koła PTT w Oświęcimiu – 20-28.07.2019

Rezydujemy pod Civettą

Góry zachwycające, w których niejeden się rozkochał. Wszechobecne piękno, zaklęte w dolomitowych skałach o fantazyjnych kształtach, przedzielonych zielonymi dolinami z łąkami barwionymi wapieniolubną florą. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Są polem do popisu dla sportowców: wspinaczy, biegaczy górskich, narciarzy, umożliwiają wspinaczkę z asekuracją na ferratach o różnym stopniu trudności, stanowią miejsce wędrówek po górskich ścieżkach, a nawet umożliwiają wjazd kolejką na wysokość ponad 3000 m n.p.m. W każdym przypadku, dzięki bogactwu form skalnych i krajobrazów, dostarczają ogromu wrażeń estetycznych, chwil zachwytu wśród potężnych skał i poczucia swobody wielkich, górskich przestrzeni.

Poruszając się po tych górach trzeba mieć mapę i dobrą orientację (albo znajomość języka, jeśli spotkamy przygodnego turystę ), bo szlaki (wszystkie czerwone) nie zawsze są dobrze oznaczone. Warto także sprawdzić prognozę pogody, ponieważ w Dolomitach słoneczne niebo latem potrafi w ciągu godziny zmienić się radykalnie, sprowadzając burzę i ulewę, czasem śnieg i grad.

Monte Pelmo

Na wyprawę we włoskie Dolomity w lipcu 2019 zdecydowało się 11 członków Koła PTT w Oświęcimiu i 2 sympatyków. Zamieszkaliśmy w niewielkiej, spokojnej miejscowości Pecol, należącej do wspólnoty Val di Zoldo, usadowionej między piętrzącymi się ścianami Monte Civetta od zachodu i Monte Pelmo od wschodu. (Przy okazji polecam miejscową pizzerię serwującą pyszne wersje włoskiego dania – palce lizać ). W drodze do Pecol pierwszego dnia wieczorem wyjechaliśmy naszymi samochodami na wysokość ok. 2300 m n.p.m. na Passo Giau, co nie byłoby niczym specjalnym, gdyby nie to, że ich obciążenie graniczyło z dopuszczalnym .

  1. CIVETTA

    Na ferracie Alleghesi

    Zasypiając i budząc się z widokiem na tę piękną górę, nie można było jej nie zdobyć. Już przez pierwsze dwa dni pobytu zdołaliśmy się z nią zaprzyjaźnić. Powędrowaliśmy najpierw na Forcella Coldai do schroniska A.Sonino i nad jezioro Coldai, będąc przy okazji świadkami górskiego półmaratonu Transcivetta. W drugim dniu pobytu jedni penetrowali okolice Civetty, podziwiając z bliska (ale raczej z niższa) jej wschodnią ścianę, inni (męska część ekipy) dla oswojenia się ze skałą przed planowanymi, trudniejszymi wyzwaniami, wybrali ferratę Alleghesi, prowadzącą na szczyt Civetty (3220 m np.m.), nie tyle trudną, co długą, bo całkowite przewyższenie wyniosło 1820 m, z czego połowa to ferrata. Niektórzy panowie przez większą część drogi wspinali się klasycznie, co wydłużyło czas przejścia, ale dało sporo satysfakcji. Całość trasy od miejsca zamieszkania wraz z ferratą zamknęła się w 14 godzinach.

  2. NUVOLAU, AVERAU, CINQUE TORRI

    Tofany i Cinque Torri

    Najbardziej malowniczy dzień, z dobrą przejrzystością powietrza zaczął się na przełęczy Giau. Jedni powędrowali szlakiem, wznoszącym się na Forcella Nuvolau, podziwiając rozległe panoramy, inni wspinali się nietrudnymi i krótkimi ferratami na szczyt Nuvolau (2575 m n.p.m.) i Averau (2649 m n.p.m.). Spod schroniska Averau wszyscy schodziliśmy pełni zachwytu do niezwykle malowniczych Pięciu Wież, a następnie wciąż zauroczeni przez skalisto – trawiasty, opadająco – wznoszący się teren wróciliśmy na przełęcz Giau.

  3. MOIAZZA

    Początek ferraty Costantini

    To był trudny dzień. Upał i brak wiatru dawał się we znaki. Pot lał się strumyczkami po plecach i spływał kropelkami z twarzy. W tym samym czasie, gdy kobieca część grupy wędrowała przez Forcella della Grava w poszukiwaniu praktycznie nieistniejącego, biegnącego u podstawy ściany Moiazzy fragmentu szlaku zatarasowanego wiatrołomami, , sześciu śmiałków podjechało samochodami pod schronisko na Passo Duran, aby stamtąd udać się na ferratę Gianni Costantini. Jej początek jest już przymiarką do trudności, które czekają tylko odważnych i silnych. Nie bez powodu jest uznana za jedną z najtrudniejszych w Dolomitach. Jest nie tylko długa, ale ma odcinki typowo siłowe, wyważające, miejsca nieubezpieczone z dużą ekspozycją, wymaga ciągłego skupienia i uwagi. Dostarczyła wielu emocji i była dość wyczerpująca.

  4. TOFANY

    Tofany leżą na terenie parku narodowego

    Do schroniska A.Dibona dotarliśmy samochodami, w końcowym etapie szutrową, dziurawą drogą. Ponad nami wyrosła potężna ściana Tofany di Rozes. Trzy osoby skierowały się na krótką, ale dającą możliwość klasycznej wspinaczki ferratę „Olivieri” na Punta Anna. Z kolei dwójka młodych i energicznych ruszyła z kopyta, mając zamiar zdobyć szczyt Tofana di Rozes (3225 m n.p.m.) tzw. normalną drogą. Większość grupy udała się wygodną, szeroką ścieżką na Forcella Fontananegra, która dla wszystkich miała być miejscem spotkania. Mijaliśmy wysoko położone budynki wojskowe, pamiętające czasy I wojny światowej i podziwialiśmy kojarzący się niektórym z księżycowym krajobraz.

    Przy schronisku Giussani (2600 m n.p.m.), w cudownym wysokogórskim zakątku, osłonięci wspaniałymi ścianami Tofany di Mezzo i Tofany di Rozes rozgrzewaliśmy się przy latte macchiato i ciepłej szarlotce . Pierwsze pomruki burzy skróciły sielankę i przyspieszyły powrót do samochodów.

  5. MASYW MARMOLADY

    Przy lodowcu Marmolady

    Dotarliśmy samochodami na przełęcz Fedaia, gdzie pięknie ulokowało się jezioro, będące skutkiem wybudowania zapory wodnej. Część grupy pragnęła zobaczyć z bliska lodowiec, pokrywający w coraz mniejszym fragmencie górne partie Marmolady – najwyższego szczytu Dolomitów, więc wyjechali kolejką na wysokość 2626 m n.p.m. Pozostali udali się na przełączkę Porta Vescovo położonej w grani Padon, wznoszącej się między masywami Selli i Marmolady, jedni, aby przejść ścieżkę przyrodniczą Geologico Arabba, inni, aby przejść ferratą grań Crepes de Padon. Jest ona nieco odmienna niż inne, dolomitowe ferraty. Biegnie poszarpaną grańką, zbudowaną z mieszanki zlepieńców oraz szorstkiej jak pumeks, a miejscami śliskiej skały pochodzenia wulkanicznego. Jest urozmaicona wiszącym mostkiem i skalnym, ciemnym korytarzem.

    W drodze powrotnej na kwaterę podjechaliśmy nad jezioro Alleghe, skąd podziwialiśmy strzelającą w górę ponad 1000 – metrową, pionową ścianę Civetty. Ścigani przez nadciągające chmury burzowe widzieliśmy z drogi, jak groźna i niszczycielska była niegdyś wichura w tym rejonie, która pozostawiła ogrom powalonych drzew.

  6. MONTE CROT I PELMO

    Monte Crot

    W ostatnim dniu włoskiej przygody większość grupy pojechała zwiedzać magiczną Wenecję. W górach pozostała czwórka, która z przełęczy Staulanza podeszła na niewysoki (2166 m n.p.m.), dwuwierzchołkowy szczyt Monte Crot z pięknym widokiem nie tylko na pobliskie Pelmo, ale oferujący także całą, rozległą panoramę południowej części Dolomitów. Popołudniowa burza zweryfikowała plany, jednak najbardziej wytrwałym udało się jeszcze dotrzeć do schroniska Venezia i zobaczyć z bliska piękną ścianę Monte Pelmo.

Na zakończenie mojej relacji pragnę podziękować wszystkim kierowcom, którzy znakomicie poradzili sobie ze stromymi i krętymi drogami alpejskimi, przewożąc nas bezpiecznie przez wysoko położone przełęcze. Dziękuję wszystkim uczestnikom za przyjacielskie gesty, uśmiech i dobrą atmosferę, które w połączeniu z cudami natury sprawiły, że wyprawę należy zaliczyć do udanych.

M.D.