Błatnia, Trzy Kopce, Klimczok – relacja z wycieczki Koła Oświęcim – 6.01.2018

Przy schronisku na Błatniej

Na początku było błoto. Nie mogło być wszakże inaczej, gdy wokół bardzo łagodna zima, a jako pierwszy cel naszej świątecznej wycieczki 6 stycznia wybrało się szczyt Błotnego, czyli Błatniej w Beskidzie Śląskim. Wyruszyliśmy z Brennej, najpierw czarnym szlakiem, aby następnie zmienić go na zielony. Dopiero pod Wielką Cisową na ścieżce pojawił się lód i śnieg. Obowiązkowy przystanek przy tablicy upamiętniającej żołnierzy wyklętych, a stamtąd krótkie podejście i zawitaliśmy w schronisku na Błatniej, gdzie w czasie długiego odpoczynku przy domowym cieście i aromatycznym grzanym piwie delektowaliśmy się wspólnym towarzystwem oraz widokami na Czantorię i Stożek.

Dalsza droga przez wietrzny szczyt Błatniej (917 m n.p.m.) zaprowadziła nas dalej na Stołów i Trzy Kopce. Na tym odcinku spotkaliśmy bardzo wielu amatorów górskiego biegania, były też rzuty śnieżkami do celu (kto trafi w szlak lub jakoś tak podobnie ).

Zejście z Siodła pod Klimczokiem

Na szczycie Trzech Kopców (1081 m n.p.m.), którego nazwa pochodzi od kopców ustawionych niegdyś dla oznaczenia granic trzech wsi: Brennej, Wapienicy i Szczyrku, podziwialiśmy wyraźny masyw Skrzycznego, a nieco dalej Pilsko i Babią Górę w białych otoczkach obłoków niczym w futrzanych czapach.

Niedługo potem szczyt Klimczoka (1117 m n.p.m.) zatrzymał nas znowu w naszej wędrówce. Posilając się, ogrzewaliśmy się w promieniach słońca, a wzrok przyciągały przede wszystkim Tatry.

Schodząc z Siodła pod Klimczokiem odczuliśmy żal, że zimowy dzień jest taki krótki, że zaczął się czas powrotu w doliny, a przecież Tatry jeszcze tak pięknie mienią się w słońcu odcieniami bieli. Na południowym stoku Trzech Kopców niektórzy pokusili się jeszcze o znalezienie jaskini. Podobno znajdował tam schronienie legendarny zbójnik beskidzki Klimczok.

Po zachodzie słońca

Czerwony szlak sprowadził nas na Przełęcz Karkoszczonka. Tutaj spożyliśmy podwieczorek w Chacie Wuja Toma. Tuż po zachodzie słońca, schodząc do Brennej, podziwialiśmy świetlny spektakl na niebie, ubarwiający szary, wciąż jesienny entourage. A w drodze powrotnej do domu, dotlenieni świeżym powietrzem nasłuchiwaliśmy entuzjastycznych wieści, zapowiadających historyczny sukces Kamila w Turnieju Czterech Skoczni.

 M.D.