Batyżowiecki Staw, Przełęcz pod Osterwą – Koło PTT Oświęcim w Tatrach Wysokich – 22 lipca 2023

 

Nasza grupa nad Batyżowieckim Stawem

Cóż poradzić? Słowacja ma ich prawie 5 razy więcej, w dodatku są wyższe. Na szczęście są równie dostępne jak polskie. Tatry. Jako pasmo stanowią jedność, a ponieważ są w nazwie naszego Towarzystwa, dlatego stały się celem wakacyjnej wycieczki 22 lipca. Tego dnia, kiedy słońce wschodziło o 4:58 jechaliśmy już samochodami w kierunku naszej południowej granicy. Remonty na Drodze Wolności nieco spowolniły dojazd do osiedla Wyżnie Hagi (Vyšné Hágy), gdzie dotarliśmy po około 3 godzinach jazdy. 0 godz. 8 mieliśmy już za sobą pierwsze kroki na żółtym szlaku, wspinającym się 800 metrów w górę. Warto było wylać trochę potu, bo kiedy wznieśliśmy się ponad trzy piętra roślinności tatrzańskiej, znaleźliśmy się nad Batyżowieckim Stawem w cudownym wysokogórskim zakątku.

Na Przełęczy pod Osterwą

Zaległa cisza, kiedy posilaliśmy się po trudzie podejścia, patrząc na piętrzące się przed nami ściany Gerlachu i Kończystej, kolorowe plamy kwiecia oraz modre wody jeziora. Kiedy zrobiło nam się chłodniej, ruszyliśmy w dalszą drogę, teraz już fragmentem znakowanej na czerwono Tatrzańskiej Magistrali. Kamienista ścieżka wśród głazów trawersowała południowe stoki Kończystej, Klina i Tępej, wznosząc się na wysokość ok. 2000 m n.p.m. z widokami na Kotlinę Popradzką i Liptowską oraz wznoszące się za nimi Niżne Tatry i Słowacki Raj. Szlak doprowadził nas do Przełęczy pod Osterwą. Zatrzymaliśmy się, zauroczeni tatrzańskim pięknem. Tu już głośno wyrażaliśmy swój zachwyt, bo też widok był oszałamiający: grań Baszt, Koprowy, Wysoka i kawałek Rysów, a głęboko w dole oko Popradzkiego Stawu. Mieliśmy czas na kolejny posiłek i zdjęcia oraz snucie planów na następne wyprawy w Tatry.

Umarłym na pamiątkę, żywym ku przestrodze

Tymczasem czekało nas długie zejście zakosami ze stromej Osterwy z otwierającym się widokiem na Dolinę Złomisk. Nad Popradzkim Stawem skorzystaliśmy z kuchni górskiego hotelu. Potem wzdłuż jeziora powędrowaliśmy na Tatrzański Cmentarz Symboliczny u podnóża Osterwy, gdzie wśród skał i limb od 1940 roku zgromadzono kilkaset pamiątkowych tablic z nazwiskami tych, którzy z gór nie wrócili żywi.

Z cmentarza, pomimo zmęczenia, pognaliśmy zielonym, a następnie czerwonym szlakiem do Szczyrbskiego Jeziora. Pośpiech był wskazany, albowiem chcieliśmy skorzystać z Tatrzańskich Kolei Elektrycznych. Tymczasem elektriczka długo kazała czekać na swój odjazd (15 minut spóźnienia), jechała niespiesznie, w dodatku aby z niej wysiąść trzeba było przedrzeć się przez gąszcz pasażerów.

Ponad 17 godzin w podróży: trochę samochodem i koleją, większość oczywiście pieszo po tatrzańskich szlakach. Któż z nas powie, że nie było warto?

M.D.