Relacja z etno-wycieczki do Tokarni i na Kalwarię Tokarską – 10.04.2022

„Cudze chwalicie,
Swego nie znacie,
Sami nie wiecie, co posiadacie (…).”

(Stanisław Jachowicz)

Co przychodzi na myśl, gdy czyta się te słowa?
Charakterystyczne dla danego kraju tradycje?
A może zwyczaje ludowe?

Żeby lepiej zrozumieć tą frazę, wystarczy wybrać się na uroczystości i Procesję Niedzieli Palmowej do Parafii Matki Bożej Śnieżnej w Tokarni, która jest oddalona ok. 55 km od Krakowa. Na prawdę warto! Dlatego w Niedzielę Palmową 10 kwietnia 2022 roku wybraliśmy się tam i my.

W Tokarni tłumy ludzi – dzieci, młodzież, osoby starsze. Całkiem na przekór pandemii koronawirusa, która – mimo iż pustoszyła kościoły przez ostatnie lata, nie zdołała zniszczyć tej pięknej tradycji. Jakże imponujący był widok wielobarwnych Palm Wielkanocnych, niesionych przez dzieci – niektóre Palmy były większe niż one! Najdłuższa z nich – co ogłosiło jury odbywającego się corocznie konkursu kliszczackich palm – miała ponad 12 metrów.

Oprócz Palm Wielkanocnych, w Procesji Niedzieli Palmowej wzięła udział figura Chrystusa na osiołku. Wykonał ją urodzony w Tokarni ludowy rzeźbiarz Józef Wrona. Jest on autorem nie tylko tej figury, lecz także stacji Drogi Krzyżowej na Kalwarii Tokarskiej, na którą udaliśmy się po uroczystościach w kościele. Pan Józef wyrzeźbił kilkadziesiąt kapliczek umieszczonych przy stacjach Drogi Krzyżowej. Początkowo rzeźbił je w drewnie, które szybko murszało smagane beskidzką niepogodą. Wymieniał je na kamienne, wciąż stawiając coraz to nowe rzeźby. Niektóre z nich są naprawdę niezwykłe, jak kamienna Piwnica Biczowania, Anioł Stróż przeprowadzający małą dziewczynę po mostku rozpostartym nad doliną, czy scena wręczenia kluczy Piotrowi, ujęta w drewnianej łodzi kołyszącej się na środku małego stawu, który artysta zbudował zamykając wody górskiego potoku. Chyba jedyne takie na świecie Jezioro Genezaret z malowniczym widokiem na Beskidy.

Rzeźby te doskonale wkomponowały się w Beskidzki krajobraz. I choć pogoda tego dnia była typowo kwietniowa („Kwiecień plecień, bo przeplata rochę zimy, trochę lata.”), to krok po kroku pokonywaliśmy trasę prowadzącą na szczyt Urbaniej Góry.

Najdzielniejszą z dzielnych można nazwać półtoraroczną Basię – najmłodszą uczestniczkę naszej wędrówki. Nie tylko rozweselała nas ona swoim miłym, dziecięcym spojrzeniem, lecz także zawstydzała tych, którzy mieli chęć narzekać na zmienną pogodę. Basia dotarała z nami na szczyt Urbaniej Góry, z której rozległ się wkrótce dźwięk dzwonu zawieszonego na jednym z drzew, tuż przy krzyżu wieńczącym Kalwarię (wystarczyło pociągnąć za umieszczony przy dzwonie sznur).

Czy nie miał racji Stanisław Jachowicz, zachęcając w swojej frazie do tego, aby doceniać to, co się ma? Bo który inny kraj w Europie może być dumny z tadycji barwnych, wielometrowych Palm Wielkanocnych i umiejętności artystycznych osób, które je wykonują? Nie wspominając już o docenianym zagranicą rzeźbiarzu – Panu Józefie Wronie – który jest samoukiem. Rzeźby nauczył się sam, pracując całe swoje życie jako kościelny w tokarskiej parafii. Początkowo rzeźbił proste, naturalne formy. Później, z inspiracji ks. Jana Macha – wielkiego miłośnika i mecenasa kultury kliszczackiej – zaczął rzeźbić góralskie świątki, aż w końcu, na stromych stokach Urbaniej Góry, stworzył wciąż rozwijające się dzieło swojego życia – Kalwarię Tokarską.  

Tekst: Kasia Kazun
Foto: Michał Myśliwiec
PTT o/Kraków