Dwudniowa wycieczka oddziałowa w Małą Fatrę, 21-22.06.2014

 

Na Wielkim Krywaniu w Małej Fatrze (fot. N. Frodyma)

Na Wielkim Krywaniu w Małej Fatrze (fot. N. Frodyma)

Perspektywa wyprawy do Terchovej (skąd miał pochodzić legendarny Janosik) i wyżej, w góry, była na tyle ekscytująca, że poniektórzy jej uczestnicy postanowili znaleźć się na miejscu już w piątek, 20 czerwca. W tym celu wybraliśmy nawet po dniu urlopu na ten „dojazdowy“ dzień i ruszyliśmy podziwiać widoki Słowacji i delektować się jej atrakcjami.

 

Po drodze spożyliśmy medovku czyli lekki placek z cienko przekładanych warstw ciasta i masy z orzechów i miodu. Zaliczyliśmy też kavicku z mliekom i sporo pięknych widoków. Grupa pozostałych oświęcimian udała się na Zbojnicki chodnik w pobliżu punktu docelowego i pokonała dla treningu kilkaset metrów różnicy wzniesień.

Michał z gitarą Gosi Dindorf.

Większość z nas została zakwaterowana w przytulnym pensjonacie Irka w Terchovej gdzie wśród reguł znalazł się zakaz przyjmowania osób z zewnątrz i obowiązek pozostawiania butów na specjalnej półce w sieni. Te małe niedogodności rekompensował jednak znakomity widok z okna pokoju.

Wycieczka chodnikiem była tylko przygrywką do mającej nastąpić dwudniowej kulminacji wrażeń. Oświęcimianie w liczbie 9 osób wybrali się przez Dolni i Horni Diery na sedlo Mezirozsutce aby następnie nabrać kolejnych 400 m wysokości i osiągnąć wierzchołek Velkego Rozsutca (1610 m). Dobrze że byliśmy wszyscy czujni i wzięliśmy w góry kurtki i ciepłe bluzy – na górze bowiem złapał nas niewielki grad a temperatura spadła do kilku stopni powyżej zera. Pamiątkowe zdjęcie na szczycie zostało wykonane i następnie udaliśmy się przez przełęcz Meziholie do Stefanowej.

Skrzydło oświęcimskie wyprawy

Szlak którym szliśmy przemierza tzw. Krywańską Małą Fatrę (w odróżnieniu do Lucianskiej Małej Fatry), a konkretnie jej część na wschód od przełomu Wagu. Z punktu widzenia geologa góry Małej Fatry podobne są do Tatr Zachodnich (za Wikipedią) czyli są w większości granitowe. Odczuliśmy to szczególnie przy schodzeniu w deszczu z Rozsutca, w którym skała była nadzwyczaj śliska. Z kolei przełęcz Meziholie i dolina Vratnej zbudowane jest z łupków z okresu dolnej kredy (a zatem są o epokę młodsze od skał jurajskich i opiewają na około 100 mln lat). To wszystko sprawia, że Małą Fatrę można uznać za najpiękniejszą grupę górską Słowacji i wszystkim można zalecić jej poznanie. Prezes napisał kiedyś, że Fatra to „Karpaty w miniaturze”, odzwierciedlające różnice w budowie geologicznej części: trawiasta i skalista.

Na pierwszym planie Michał i Gosia, w tle – krakowianie.

Z Michałem i grupą krakowską stale utrzymywaliśmy łączność telefoniczną i okazało się, że półtorej godziny później szczyt skąpany był w prawie letnim słońcu i można było podziwiać zapierającą dech w piersiach panoramę. A my tymczasem stwierdziliśmy że chata pod Lampasom jest zamknięta, wobec czego wypiliśmy piwo Kelt lub kofolę w jednym z barów w pobliżu przystanku CSAD w Stefanowej i udaliśmy się samochodem do Terchovej.

Krakowska część stołu z perspektywy oświęcimian…

Spokojnie się przebraliśmy i odświeżyliśmy a następnie poszliśmy „w miasto“ czyli do knajpki przy penzionie Šibenica w centrum Terchovej. Miły pan gospodarz zaserwował nam cesnakovu polievku, pierś z kurczaka z brzoskwinią i herbatę, a tym którzy sobie zażyczyli – hruskovicu oraz vyprazany syr. Apetyt dopisywał, więc postanowiliśmy przyjść tutaj wieczorem na posiadę przy gitarze. Instrumenty zapewniła Gosia Dindorf i Michał. Posiedzieliśmy do 22, stłukliśmy „na szczęście“ jeden kufel, ustaliliśmy godzinę wyjazdu na niedzielną turę na 8:30 i rozeszliśmy się do kwater.

I oświęcimska z krakowskiego „punktu siedzenia”.

Niedziela przywitała nas niewielkim zachmurzeniem i dobrym nastawieniem, choć zdawaliśmy sobie sprawę że do pokonania mamy dobrze ponad kilometr przewyższenia. Z Vratnej ruszyliśmy do Chaty na Gruni (45 minut) aby następnie, po odpoczynku na krablickach (kto nie wie co to jest, niech się domyśla), ruszyć trasą wyciągu narciarskiego około 500 m w górę. Po około 1 godzinie osiągnęliśmy wierzch wschodniego ramienia Małej Fatry i zobaczyliśmy z daleka nasz cel – Krywań. Dalej szło się już z pięknymi widokami, przez Suchy, Chleb i kilka pomniejszych szczytów, na kulminację (1709 m npm) tego pasma – Velki Krywań.

W drodze powrotnej złapał nas deszcz, który Brygidzie skojarzył się z przejściem przez Morze Czerwone. Nam pozostawało zjechać kolejką do Vratnej i udać się ku Polsce. Łącznie w wycieczce wzięło udział 17 osób. Prezesa szczególnie ucieszyła obecność przedstawicieli koła Oświęcim, a każde z nas wniosło sporą dawkę dobrego humoru i optymizmu – tak mocno odczuwalnego podczas powrotu z jakichkolwiek gór. To sprawia, że pewnie tam jeszcze nieraz wrócimy.

Doktorek