Od kropki do kropki – 14 dni na Głównym Szlaku Beskidzkim

Początek GSB w Ustroniu

Główny Szlak Beskidzki (GSB), najdłuższy szlak w polskich górach, pokonany przez drużynę w składzie: Tadeusz, Witek i Artur. Ustroń – Wołosate 9-22.06.2017, od kropki do kropki, 499 km, 21682 m podejść, 21309 m zejść (według mapa-turystyczna.pl), 13 dni 8 godzin i 40 minut walki ze zmęczeniem, swoimi słabościami, z trudami wędrówki. Całość szlaku podzieliliśmy na 14 etapów. Mieliśmy zarezerwowane wcześniej noclegi na końcu każdego odcinka, co się okazało kluczem do sukcesu, gdyż mobilizowało nas to każdego dnia do pokonywania kolejnych kilometrów. Bez względu na zmęczenie czy pogodę musieliśmy dojść na miejsce noclegu. Jak wyglądał nasz dzień? Pobudka o 5:00, mycie, lekki posiłek, zaklejanie odcisków, pakowanie. Wymarsz 6:10-6:30, potem krok za krokiem, godzina za godziną do następnej kwatery. Tam obiadokolacja, prysznic (albo odwrotnie ), pranie, pielęgnacja obolałych stóp i do spania z nadzieją, że następnego dnia stopy będą mniej bolały. Po pierwszych 2, może 3 etapach przestajemy odliczać, ile zostało nam dni do końca, jest ich jeszcze dużo. Skupiamy się na pojedynczym, kolejnym dniu, aby go przejść i gdy się nam to udaje cieszymy się, jakby był to już koniec wyprawy. Takie myślenie bardzo pozytywnie wpłynęło na naszą psychikę. Pogoda nam dopisywała. Duży deszcz spotkał nas tylko raz, w drugim dniu na podejściu z Żabnicy do Stacji Turystycznej Słowianka. Ścieżką, którą szliśmy płynął deszczowy strumyk. Potem mieliśmy jeszcze jeden dzień Bartne – Chyrowa z niewielkimi przelotnymi opadami przez cały etap i na początku odcinka Chyrowa – Puławy także trochę pokropiło. Reszta dni idealna do wędrowania.

Na Połoninie Caryńskiej

Główny Szlak Beskidzki wiedzie przez Beskid Śląski, Beskid Żywiecki, Gorce, Beskid Sądecki, Beskid Niski i Bieszczady. Które pasmo górskie jest najładniejsze, najciekawsze? Myślę, że każde ma w sobie coś, nad czym można się na chwilę zatrzymać i dojść do wniosku, jaki ten świat jest piękny! Nawet Beskid Niski ze swoimi błotnistymi, czasami zarośniętymi, ciernistymi krzewami, trudnymi do przejścia ścieżkami, ma swój niepowtarzalny urok. Jednak na mojego faworyta wysuwają się Bieszczady. Byłem tam pierwszy raz i to co można zobaczyć z Połoniny Wetlińskiej, Caryńskiej czy Bukowskiej jest niesamowite, gdzie nie spojrzymy wszędzie widać (przy dobrej widoczności, a taką mieliśmy ) lasy, niekończące się pasma górskie, aż po horyzont i praktycznie zero cywilizacji.

Parę ciekawych, zabawnych sytuacji. Idąc do Rabki należy przejść zakopiankę w Zaborni, co też czynimy. Jakież jest nasze zdziwienie, gdy po paru minutach dochodzimy znowu do zakopianki, ale tym razem w budowie . Ścieżka się urywa, pytamy pana w białym kasku, gdzie jest czerwony szlak, a on się uśmiecha i mówi, że nie jesteśmy pierwszymi turystami w ostatnim czasie zagubionymi na budowie. Z pomocą przychodzi nam aplikacja SeeMap, za pomocą której, po kilkunastu minutach znowu jesteśmy na szlaku. Na etapie do Komańczy następna ciekawa sytuacja. Jakieś 2-3 godziny przed końcem, dostrzegamy na ścieżce ślady łap niedźwiedzia, które prowadzą w tym samym kierunku, w którym my idziemy. Tak nas to absorbuje, że nie zauważamy, jak szlak skręca w lewo. Idziemy w złym kierunku około 20-30 minut, tropiąc misia. Gdy się reflektujemy, z pomocą po raz kolejny przychodzi nam aplikacja SeeMap, która polną ścieżką prowadzi przez przepiękne łąki, aby na szczycie Wahalowskiego Wierchu doprowadzić nas na szlak. Znowu widzimy znajomy, czerwony kolor .

Ten drogowskaz dodał nam otuchy

Na koniec coś co dodało nam energii, pozwoliło uwierzyć w końcowy sukces. 8 dzień, Hańczowa – Bartne, przy bazie namiotowej w Regetowie przybity do drzewa drogowskaz: Wołosate 222km – Ustroń 296km. Jednomyślnie stwierdziliśmy, że teraz mamy już z górki, ponad połowa za nami, damy radę!

Trudno w tak krótkiej relacji opisać wszystko co nas urzekło, zachwyciło. Wspomnę jedynie na koniec, że warto było przelać litry potu, żeby to wszystko zobaczyć na własne oczy. Nie na zdjęciach czy filmikach z youtube ale być tam osobiście. Zachęcam wszystkich do zmierzenia się z tym szlakiem. Wspomnienia i satysfakcja pozostaną na zawsze… Lepiej spróbować i wiedzieć, że się nie udało, niż żałować, że się nie spróbowało .

Witek