Nie tylko w Tatrach kwitną krokusy – Koło Oświęcim w Gorcach – 21-22.04.2018

Szafran spiski

Tegoroczny kwiecień – plecień stracił nieco ze swej figlarności i dzięki temu otrzymaliśmy w darze kolejny weekend ze stabilną pogodą w górach. W czasie dwudniowej wędrówki po szlakach Gorczańskiego Parku Narodowego doświadczyliśmy ogromu dobrodziejstw w kontakcie z ludźmi i przyrodą: kwitnące zawilce, pierwiosnki, knieć górską i szafran spiski, górskie potoki i źródełka, kijanki traszki baraszkujące w kałuży, liczne polany z zachowanymi i odtworzonymi szałasami pasterskimi, odsłaniające widoki na bezmiar gór, chronione obszary torfowisk alkalicznych, borówczyska, stare buki i jodły, które wiele wichrów przetrwały, no i przede wszystkim rozmowy z towarzyszami wędrówki, wspólne posiłki i żarty przy ognisku.

Nasza wędrówka rozpoczęła się w Lubomierzu, a ściślej w przysiółku Rzeki, na styku Beskidu Wyspowego i Gorców. Niektórzy spośród nas udali się w kierunku schroniska na Turbaczu niebieskim szlakiem, wiodącym urokliwym, łagodnie wznoszącym się dnem doliny rzeki Kamienica, która w górnym biegu zwana jest Kamienickim Potokiem. Większość grupy wybrała dłuższą trasę, przez grzbiety Gorca (1228), Przysłopu (1187) i Jaworzyny Kamienickiej (1288).

Na polanie Świnkówka

Przy podejściu na Gorc Kamienicki, kiedy wyszliśmy z lasu na polanę Świnkówka, nagle…ach! Chwila zachwytu i jakby olśnienia:  spomiędzy szarych ścian gorczańskich pagórków nieoczekiwanie wyraźnie i dość blisko wyłoniły się ośnieżone, słoneczne Tatry. Nie mogliśmy przejść obojętnie wobec tych doznań. W ciągu dalszej drogi ten widok stawał się coraz rozleglejszy na prawie każdej z mijanych polan, będących rezultatem gospodarki pasterskiej (przed II wojną światową Gorce były po Tatrach największym ośrodkiem pasterstwa, a po wojnie jeszcze długo kontynuowano tu wypas owiec i bydła). Najbardziej rozległa panorama czekała nas na szczycie Gorca, na którym wysoka, solidna wieża widokowa umożliwiła dookolne podziwianie całego tatrzańsko – pienińsko – beskidzkiego łańcucha górskiego.

Kolejna niespodzianka spotkała nas na polanie Bieniowe. Kiedy ze smakiem pałaszowaliśmy własne wiktuały, nieoczekiwanie do naszej uczty zapragnął przyłączyć się…lis. Spłoszony naszymi głośnymi obawami, że jest wściekły, oddalił się niespiesznie. Zauważyliśmy po chwili, że nas obserwował, prawdopodobnie był oswojony przez ludzi (może dogadał się z Małym Księciem – tym z książki A. de Saint – Exupery’ego).

Przy kapliczce Bulandy

Pierwsze krokusy dostrzegliśmy na polanie Jaworzyna Kamienicka w pobliżu kapliczki Bulandy, ufundowanej przed 114 laty przez najsłynniejszego gorczańskiego bacę Tomasza Chlipałę zwanego Bulandą, który przez ponad 50 lat trudnił się tu pasterstwem i równocześnie jako znachor leczył ludzi i zwierzęta. Kulminację fioletowej barwy kwiecia ujrzeliśmy na Hali Długiej. W czasie, gdy krokusy w Dolinie Chochołowskiej czy na Kalatówkach pobijają rekordy oglądalności, tutaj rosną sobie spokojnie, spoglądając na gorczańskie grzbiety i na Tatry przez pryzmat Podhala.

Zameldowaliśmy się w schronisku na Turbaczu około 18-tej, a po zmroku zasiedliśmy pod rozgwieżdżonym niebem na skraju Hali Wolnica przy trzaskającym ogniu i pieczonych kiełbaskach .

Cała grupa na polanie Adamówka

W następnym dniu nieśmiało znów powitało nas słońce. Po śniadaniu jeszcze tylko trzeba było zabezpieczyć odciski po nowych butach i…w drogę. Do przejścia pozostał żółty szlak przez przełęcz Borek, Kudłoń (1276), Gorc Troszacki (1235) i Jaworzynkę (1026), wyznaczony w 1926 r. przez księdza Walentego Gadomskiego, tego samego, który wymyślił tatrzańską Orlą Perć. Ale najpierw podeszliśmy na szczyt Turbacza (1310), a potem skrótem na Halę Turbacz, gdzie znów podziwialiśmy krokusy. Kolejne rozległe panoramy i obserwacja wiosennych zmian w runie leśnym, śpiew ptaków i odpoczynek na ciepłej, szarej jeszcze po zimie trawie, a potem strome zejście z Gorca Troszackiego z odsłonami fliszu karpackiego oraz polana Adamówka, z której doskonale widoczna była Mogielica. Po 6 godzinach, czując w nogach dwudniowy trud, zeszliśmy na przełęcz Przysłop do samochodów ze świadomością, że to były dobrze przeżyte dni.

M.D.