Gancarz – relacja z wycieczki Koła Oświęcim – 16.02.2019

Cała grupa na starcie w Ponikwi

Błoto i śnieg. Górskie stacje Drogi Krzyżowej i mnóstwo kapliczek zawieszonych na drzewach albo przycupniętych przy górskiej ścieżce, świadczące o tym, jak bardzo życie religijne okolicznych mieszkańców zrosło się z górami. Bardzo strome i śliskie podejścia i zjazdy na butach po rozmiękłym śniegu. Rozległy tor przeszkód utworzony przez wiatrołomy i wędrówka wśród sękatych, koślawych buków. Spojrzenia z góry na podbeskidzkie wioski i miasteczka w dolinach oraz na najbliższe otoczenie w kierunku Leskowca i Łamanej Skały. Obrazy jakby malowane pędzlem, przedstawiające bardziej odległe wzniesienia Beskidu Makowskiego. Nie zabrakło także wspomnień o Emilu Zegadłowiczu, którego literacką twórczość ukształtowali między innymi ludzie i przyroda Beskidu Małego.

Podejście na Bliźniaki

Kiedy znaleźliśmy się w Ponikwi niedaleko Wadowic, ku naszemu zaskoczeniu po niedawnych, obfitych opadach śniegu w górach nie było śladu. Początkowo zaczęliśmy oddalać się od głównego celu wycieczki, kierując się w stronę pasma Bliźniaków, wcześniej zaliczając dodatkowo szczyt Łysej Góry, aby poznać jak najwięcej nieznanych nam zakątków Beskidu Małego. Z Bliźniaków obniżyliśmy się stromo grzęznąc czasem po kolana w suchych liściach do doliny potoku Choczenka, gdzie ulokowała się cicha wieś Kaczyna. Potem znów pod górę przez Ostry Wierch dotarliśmy na przełęcz Panienka. Odpoczywając wśród kapliczek zbieraliśmy siły, bo stamtąd rozpoczyna się stopniowe podejście na Gancarz, które w końcowej części, niedaleko szczytu należy do najbardziej stromych znakowanych tras Beskidu Małego. Wierzcie mi, można się zmęczyć.

Na szczycie Gancarza

Po chwili celebracji sukcesu na szczycie Gancarza, schodząc już w kierunku przełęczy postanowiliśmy wydłużyć sobie drogę i podejść jeszcze na Groń Jana Pawła II. Decyzja okazała się niezwykle trafna, bo spod kaplicy na Groniu ujrzeliśmy nie tylko piękną sylwetkę Babiej Góry, ale i skrawek ośnieżonych Tatr, zaś miłośnicy napoju chmielowego i kawy zaspokoili w schronisku swoje zachcianki przy miłej pogawędce.

Schodząc z zaśnieżonego Gronia Jana Pawła II spoglądaliśmy na niżej położony grzbiet Gancarza, przywołując wspomnienia ze stromego podejścia.

W dolinie potoku Ponikiewka żegnały nas z wysoka oświetlone słońcem drzewa bukowe, jakby na potwierdzenie słów wiersza Emila Zegadłowicza:

„Beskidzki lesie, święty przed sobą i Bogiem,
Beskidzki lesie, tyś jest ku wieczności progiem.”

Do zobaczenia znów w górach.

M.D.